Zbliża się czas próby dla każdego, kto walczy o lepszą sylwetkę lub po prostu stara się trzymać formę. Wigilijna kolacja może obrócić wniwecz całoroczne wysiłki – dietę, ćwiczenia… Nic dziwnego, że wielu z nas przeraża perspektywa stołu uginającego się od kuszących (i tuczących) smakołyków. Ale przecież w święta nie chodzi o rygor i wyrzeczenia. Rzecz sprowadza się zatem do odwiecznego pytania: jak zjeść ciastko i mieć ciastko?

Próba woli

Kluczem jest znalezienie złotego środka pomiędzy ascetyzmem a rozpustą. Nie chcemy odmawiać sobie każdego kęsa, ale unikamy także obżarstwa. Pomocą w zachowaniu równowagi może być konkretna umowa z samym sobą. Ważne, by stawiać sobie realne cele. Na przykład ustal, że zjesz po jednym kawałku sernika i makowca, ale to będzie koniec słodkości. Albo że skosztujesz tylko niektórych potraw.

Wyznacz też wyraźne granice. Często tracimy kontrolę, ponieważ ulegamy namowom rodziny i znajomych. Oczywiście, każdy chce, byś spróbował jego kulinarnego dzieła, ale twoim prawem jest powiedzenie stop w dowolnym momencie.

Smaczne czy fit? A może jedno i drugie?

Dzisiaj chyba wszyscy mamy świadomość, że dietetyczne nie musi oznaczać paskudne. Nawet wigilijne przysmaki można przyrządzić tak, by miały mniej kalorii i większą wartość odżywczą. Wystarczy zastosować kilka drobnych zmian.

Przydatne triki

Jeśli nadal nie do końca sobie ufasz i boisz się, że silna wola zawiedzie, możesz ułatwić sobie zadanie. Nasz mózg jest leniwy i łatwo go oszukać – obróć to na swoją korzyść.

 

Trzymam kciuki za świąteczne zmagania. Pamiętajmy, że wigilijna kolacja jest przede wszystkim okazją do spędzenia czasu w gronie najbliższych, a wykwintne potrawy to sprawa drugorzędna 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.